Port3n
E
123

UWAGA! Ta witryna wykorzystuje pliki cookies w celu umożliwienia działania niektórych funkcji witryny oraz w celu zliczania liczby odwiedzin. Aby wyłączyć lub ograniczyć działanie plików cookies użyj odpowiednich opcji w swojej przeglądarce internetowej. Oto adresy stron, na których znajdziesz odpowiednie informacje dla najpopularniejszych przeglądarek: Opera, Mozilla Firefox, Microsoft Internet Explorer, Chrome. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności. Aktualnie Twoja przeglądarka ma wyłączoną obsługę plików cookies dla tej witryny. Ten komunikat będzie wyświetlany, dopóki nie zaakceptujesz plików cookies dla tej witryny w swojej przeglądarce. Rozumiem, akceptuję pliki cookies!

Piątek 15.07.11
Po wczes­nym śnia­da­niu ru­sza­my w kie­run­ku wios­ki Oloolai­mu­tia. Obok Oloolaimuti jest wejście do rezerwatu, do którego zmierzamy. Nocować będziemy w obozie Rhino (rhino znaczy nosorożec). Za Narok (po zjechaniu z głównej drogi w lewo w kierunku miejscowości Maji Moto) i droga i krajobraz zmienia się. Między Nairobi, a Narok wzdłuż drogi prawie cały czas widoczne są zabudowania. Wioski, miasteczka, pojedyncze gospodarstwa. Za Narok zabudowań wzdłuż drogi praktycznie nie ma. A jeśli są – to typowe masajskie manyatty:
Manyatta obok drogi za Narok. Kenia.
Droga jest praktycznie polna. Jedziemy jakby na przełaj – przez busz:
Droga do Oloolaimuti. Kenia.
Krajobraz za Narok. Kenia.
W naszym planie podróży mamy zapisane, że w przypadku ciekawych miejsc lub zwierząt, kierowca ma się zatrzymać i umożliwić nam fotografowanie. Mniej więcej koło godziny dziewiątej widzimy, że w buszu spacerują sobie żyrafy. Prosimy kierowcę o zatrzymanie się. Ponieważ, jak już wspomniałem, droga praktycznie nie różni się od otaczającego nas buszu, kierowca skręca i podwozi nas jakieś 50 metrów od żyraf. To nie jest jeszcze rezerwat, to prawdziwe, dzikie, wolno żyjące zwierzęta. Wysiadamy z samochodu i robimy sesję zdjęciową:
Żyrafy w buszu. Kenia.
Kilka kilometrów dalej (również poza rezerwatem) spotykamy stada gnu, zebr i małp. Te niestety (w przeciwieństwie do żyraf) są dość płochliwe, więc zdjęcia są z dość dużej odległości:
Małpy w buszu. Kenia.
I tak dojeżdżamy do naszego obozu.

Safari dzień drugi – Rhino Camp (dzień pierwszy)
W obozie Rhino Camp meldujemy się koło godziny trzynastej. Dostajemy przydziały do namiotów i zapowiedź, że o czternastej będzie obiad. O piętnastej mamy ruszyć do rezerwatu. Tak też się stało. Bramę rezerwatu przekraczamy dokładnie w tym samym miejscu co rok temu (wejście Oloolaimutia). I jak rok temu – kierowca wie gdzie jechać. Dzięki rozmowom przez radio i z kierowcami w mijanych samochodach wie dobrze co i gdzie w pobliżu jest do zobaczenia. Oczywiście wszędzie są zebry, gnu i inna drobna zwierzyna, ale my ciągniemy na grubego zwierza. Na pierwszy ogień idzie gepard:
Gepard. Masai Mara. Kenia.
Potem trafia się lew, a właściwie lwica. Przed chwilą skończyła posiłek (zdjęcia z posiłku nie są zbyt przyjemne, więc je pominę):
Lwica. Masai Mara. Kenia.
I w końcu podjeżdżamy pod drzewo, na którym wylegują się pantery:
Pantera. Masai Mara. Kenia.
Zaczyna się ściemniać (ech ta Afryka). Wracamy do obozu. Ale – mamy szczęście. Trafiamy na stado bawołów. W zeszłym roku było ich jak na lekarstwo i praktycznie nie miałem zdjęć tych zwierząt. Teraz – chociaż nie ma już dobrego światła – moja trzysetka jakoś daje radę:
Bawoły. Masai Mara. Kenia.
I kiedy wydawało się, że dziś już nic więcej nie zobaczymy – trafiamy na stado (może dziesięciu, może więcej) lwów.
Lwy w Masai Mara tuż przed zachodem słońca. Kenia.
Niestety – zmierzch nas dopada, musimy wracać do obozu. Ale jutro cały dzień będziemy w parku. Trzeba naładować akumulatory i przygotować karty. Oj, będzie się działo.

Skomentuj tę stronę


Skomentuj tę stronę na FB